piątek, 4 stycznia 2013

O plusach i minusach na siłowni.

Na początku chciałabym podziękować Wam za to że odwiedzacie mnie, komentujecie, podpowiadacie... czyli tworzycie tego bloga razem ze mną :).
Pisałam już wcześniej, że moja Droga S. wykupiła sobie kartę Benefit (czyli ma wstęp do prawie wszystkich siłowni, na większość basenów, a nawet na ściankę wspinaczkową w cenie jednego karnetu!). Ostatnio nie dotarła do mnie i zamiast iść do Fitness Academy poszła na siłownie na swoim osiedlu. Nie napiszę nazwy siłowni, ponieważ nie wiem czy robienie takiej antyreklamy oficjalnie na blogu jest legalne :P.
Kiedy przyszła na miejsce okazało się że jest jedyną dziewczyną. To jeszcze zniosła dzielnie, przebrała się w ciuchy sportowe i zaczęła ćwiczyć, ale potem okazało się że bardzo dużo sprzętów było uszkodzonych i nie można było na nich pracować. Oczywiście u mnie też się zdarza, że któreś urządzenie się popsuje, ale usterka szybko znika, a ilość maszyn do ćwiczenia nie pozwala odczuć dyskomfortu. To co było dla S. najgorsze to fakt, że praktycznie wszyscy panowie (zwłaszcza jeden z OBSŁUGI) patrzyli na jej pupę. 
Dzisiaj opowiedziałam tą historię mamie, która stwierdziła, że nie ma co winić za to facetów, bo oni tak po prostu mają. Na koniec dodała, że jak poszłam po ręczniki, aby zdezynfekować orbitrek, to na mój też się patrzyli. Pytanie główne brzmi, co sobie wtedy myśleli?! Obcisłe getry. Jak sobie o tym pomyślę i o wieku tych panów, to trochę nie fajnie mi się robi ^^.
Pamiętam jak byłam mała i mama zabierała mnie ze sobą na osiedlową siłownię. Pomieszczenie było dość małe, pojedyncze sztuki urządzeń, mało ludzi. Fitness Academy to zupełne przeciwieństwo :). Dwa piętra, przestronne sale, prysznic i sauna. 
Kiedy bym nieprzyszła, to zawsze jest ktoś, kto się poci, motywuje do działania, z kim się w myślach zmierzam. Kiedy jestem na bieżni za wszelką cenę staram się ćwiczyć dłużej niż osoba która stoi obok mnie. Zawsze mi się wydawało, że nie lubię rywalizacji, ale takie drobne konkursy sprawiają, że zaczynam bardziej wierzyć w siebie i stać mnie na więcej.
Dla doskonalenia samej siebie uczyniłam kolejny krok w przód i przeznaczyłam mały kalendarzyk, który był dodatkiem do pewnej gazety, na zapisywanie tego co jem, ile ćwiczę, kiedy sięgam po słodycze i herbaty (ważny element mojego trzeciego wyzwania ;-). Dzisiaj nie napiszę co zjadłam, ale dodam zdjęcie z moimi bazgrołami. Może uda Wam się coś odczytać.
Z kubkiem herbaty w ręku lecę czytać Wasze blogi, ale najpierw...
Aktywność na dziś:
  • orbitrek 100 kcal
  • rowerek poziomy 100 kcal
  • wyprzedaże w centrum handlowym - niezliczona ilość kalorii :)

Mała podpowiedź, gdyż używam dziwnych skrótów i moje pismo pozostawia wiele do życzenia. 
"Śn." - śniadanie, "kromka dynia + Almette" chleb z dynią, a resztę to nawet mi było ciężko odczytać... Mały chleb z pieczywa ciemnego z mnóstwem ziaren i kromkami wielkości 4x4cm. Zapomniałam też dopisać mały kawałek salami hiszpańskiego jako przekąskę. Batona dla sportowców nie uznaję za słodycze, ponieważ ma bardzo dużo białka, same ziarna i nawet dobrze nie smakuje. Dodatkowo byłam już bardzo długo bez posiłku i musiałam coś przekąsić przed treningiem. Nie chciałam zwalniać mojego metabolizmu.  
Dziś mam chwilę czasu i dokonam pewnych drobnych zabiegów estetycznych na blogu, ale już baz zmiany szablonu. 
Pozdrawiam :)

6 komentarzy:

  1. Z siłownią tak jest ;) I nie ma bata - faceci zawsze spoglądają na ćwiczące panie. Tyle tylko, że niektórzy bardziej, inni mniej dyskretnie :P
    Ja jakoś dwa tygodnie temu "biegałam" sobie na orbitreku, a obok robił to samo jakiś pan po 50'. Kiedy skończył, odwrócił się do mnie i podziękował za możliwość ćwiczenia w tak doborowym towarzystwie - mimo, że nawet słowa wcześniej nie zamieniliśmy :D:D:D:D Tak więc i na siłowni potrafi być wesoło, a nietylko z podtekstami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ćwiczyłam na siłowni i teraz ćwiczę w domu:) nie wiem czemu ale na siłowni trochę się krępowałam mężczyzn nie było tam podziału między kobiety a mężczyźni i nie swoją się czułam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale pamiętajcie, że to działa w obie strony! My też możemy sobie zerknąć, a na siłowni nie brakuje dobrze zbudowanych panów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam siłownię kilka bloków od mojego a ostatnio mają fajne promocje (np. karnet na dwa miesiące za 99 zł), ale krępuję się tam iść właśnie ze względu na mężczyzn. Chodzą tam prawie wszyscy przystojniacy z mojej starej szkoły, nie wytrzymałabym ich spojrzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siłownia blisko domu to największy skarb na świecie! Może spróbuj chociaż raz. Jeżeli chodzą tam przystojniacy, w dodatku w Twoim wieku, to może narodzi się jakaś nowa znajomość? :) No i cena też jest fantastyczna!

      Usuń
  5. 25 years old Software Consultant Elise Simnett, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like "Moment to Remember, A (Nae meorisokui jiwoogae)" and Brazilian jiu-jitsu. Took a trip to Rock Drawings in Valcamonica and drives a Maxima. fantastyczna tresc

    OdpowiedzUsuń