wtorek, 30 kwietnia 2013

Nominacja od Azime :)

Ponownie zostałam nominowana do Liebster Aword, ale ponieważ już się kiedyś w to bawiłam, zapraszam tutaj, gdzie również odpowiedziałam na pytania, zamieściłam zasady i nominowałam kolejne osoby. Dzisiaj odpowiem na pytania, ale zmienię trochę reguły :). Nominuję każdego, kto ma ochotę odpowiedzieć. Jeżeli ktoś się zdecyduje, to proszę jedynie o komentarz z linkiem do notki. Pytania znajdziecie na samym dole.


1. Czym jest dla Ciebie "szczęście"?
Szczęście to poczucie spełnienia i samorealizacji na różnych płaszczyznach - życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe. Bez jakiegokolwiek zadowolenia we wszystkich tych dziedzinach szczęście jest dla mnie niemożliwe do osiągnięcia. Na chwilę obecną jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo zmieniam swoje życie na takie, jakie zawsze chciałam mieć :).
2. Kto jest dla Ciebie najważniejszy?
Zawsze i wszędzie mama. Kocham ją nad własne życie. 
3. Czy walczysz ze swoimi słabościami, kompleksami?
Tak, nie lubię ludzi słabych, sama nie chcę taka być. Irytuje mnie, gdy ktoś zrzuca winę na świat, ludzi, politykę. To od nas zależy jakimi jesteśmy ludźmi i czy będziemy narzekać, czy też działać.
4. Jakiego trenera fitnessowego cenisz najbardziej i za co?
Najbardziej podziwiam kadrę Fitness Academy Korona. Zawsze są uśmiechnięci, pogodni, życzliwi. Motywują do pracy, dają dobry przykład. No i najważniejsze - są przy mnie, dla mnie. Mam poczucie że jestem dla nich ważna. Zawsze mogę im zadać pytanie, dowiedzieć się czegoś ciekawego, bo są koło mnie, a nie za szklanym ekranem. 
5. Czy masz zwierzaka?
Tak, najukochańszego psiaka i śpiącego w skarpecie chomika :)
6. Ulubiony przedmiot w szkole/ na uczelni?
Na chwilę obecną nie studiuję, ale jak coś to angielski. 
7. Jaki jest Twój ulubiony makijaż?
Nie mam ulubionego, często się zmienia, ponieważ fascynuję się makijażem i lubię eksperymentować, ale na co dzień lubię być całkowicie bez makijażu. Wiecie jakie zamieszanie robię, jeżeli raz na sto lat wymaluję się do pracy lub szkoły? Nie mówię już nawet o mocnym, wieczorowym makijażu :)
8. Jakiej muzyki lubisz słuchać?
Tak, przyznaję się i już z tym nie walczę :) Pop!
9. Wzrokowiec, słuchowiec, czy kinesteta?- kim jesteś, którym zmysłem postrzegasz świat?
Wszystkiego po trochu! Czasem zamykam oczy, wsłuchuję się w naturę i wciągam głęboko powietrze, innym razem przyglądam się szczegółom pędu miasta. 
10. Twoje marzenie, które udało Ci się spełnić, to...
Wylot do USA.
11. Jaki masz cel w życiu?
Znaleźć swój cel :)

Moje pytania:
1. Jaka jest Twoja ukochana bajka z dzieciństwa? Lepiej wspominasz te z telewizji, czy czytane przez rodziców i dziadków?
2. Twój największy autorytet to...
3. Czego szukasz w sieci? Rozrywki, wsparcia, miłości? A może zupełnie czegoś innego?
4. Twoja największa fobia to...
5. Gdybyś mógł/mogła uratować świat przed jedną rzeczą, co by to było?
6. Co jest fajniejsze - bycie ptakiem i latać w przestworzach, czy bycie rybą i odkrywanie wód oceanów?
7. Co było pierwsze - kura, czy jako? :)
8. Jak chcesz, żeby ludzie Cię zapamiętali.
9. Czy sądzisz, że jesteś dobrym człowiekiem? Co być zmienił/zmieniła w swoim wychowaniu na miejscu Twoich rodziców?
10. Jeżeli sława miałaby zapukać do Twoich drzwi, to z jakiego powodu? Nauka, aktorstwo, talent muzyczny?
11. Kiedy ostatni raz powiedziałeś/powiedziałaś nieznajomej osobie "na zdrowie", kiedy koło ciebie kichnęła (P.S. Ja całkiem niedawno ;- ).

A już jutro z rana aktualizacja moich wymiarów! :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Turbo

Na dziś miałam wielkie plany, czyli zajęcia Step+brzuch, ale wróciłam z pracy do domu i padłam na kanapę. Zanim się zorientowałam zajęcia się rozpoczęły, a ja dopiero zjadłam późny obiad. Od 20:15 obiecywałam sobie, że się poruszam, ale kiedy zaczęłam składać pranie zadzwoniła S. Skończyło się jak zawsze, czyli 35 minut wiszenia na słuchawce. Rozpoczęłam mój pierwszy trening z Ewką o 21:15. Załadowałam jedyną jej płytę, jaką mam - turbo. O ile dobrze się orientuję, jest to najtrudniejszy zestaw. 
Zawsze kiedy już mi się wydaje, że mam niezłą kondycję, to trafiam na zestaw ćwiczeń, który udowadnia mi, że dopiero raczkuję. Ćwiczenia, pomimo tego że niektóre mi znane, były ciężkie do wykonania. Najbardziej żałowałam, że na opakowaniu nie ma napisane "uprzedzić sąsiadów, że może się trząść sufit". Nigdy więcej nie będę wykonywać tego treningu o tak późnej porze! Mogę jedynie powiedzieć, że delikatnie czuję ręce i może trochę nogi. Niestety muszę jeszcze dużo pracować nad sobą :)
Pozdrawiam!
D.

sobota, 27 kwietnia 2013

Dziennik

Witam wszystkich bardzo serdecznie :). Już niebawem pojawi się aktualizacja moich wymiarów - wszystkich, ale najpierw trzydniowa harówka, czyli dzień w dzień w pracy. Szkoda mi mojego psa, bardzo nie lubi być sama w domu, ma strasznie dużo energii i nie ma jak się wyżyć, ponieważ kiedy jest sama, to tylko śpi. Już wiem, że następne zwierzątko jakie będę mieć, to będzie kot, który potrzebuje znacznie więcej prywatności niż wiecznie chodzące za właścicielami psiaki. 
W tym tygodniu miałam trzy wolne dni, wszystkie wykorzystałam jak najlepiej się dało i byłam na siłowni. Dzisiaj znowu robiłam Trening 2 z czasopisma Shape. Tak jak mówi Pestka Dyni, 360 kcal to całkiem nie zły wynik jak na 45 minut. Będę się musiała pogodzić, że trudno będzie mi dobić do 500 kcal jak obiecuje gazeta, ponieważ dzisiaj ćwiczyłam dużo ciężej (osiągałam prawie maksymalne wartości prędkości i nie rezygnowałam z większego nachylenia bieżni), a straciłam jedynie dwie kalorie więcej. Ćwiczyłam jeszcze na rowerku i w sumie straciłam w strefie kardio dokładnie 460 kcal. Zdaję sobie sprawę, że te maszyny nie są w stanie zmierzyć dokładnej wartości kalorii jaką spalam, ale lubię sobie wyznaczać takie małe cele i kończyć ćwiczenie, dopiero gdy osiągnę sukces. Dzięki wiośnie mam na maksa powera do działania! Niestety mój grafik nie pozwolił mi pójść na fit ball, ale może w przyszłym tygodniu skorzystam z zajęć step+brzuch, na których nie byłam od przeszło dwóch miesięcy, a przecież bardzo to lubiłam! Działam za to na zumbie :). Kiedyś tańczyłam i uwielbiam się ruszać w rytm muzyki. Nic nie daje mi tyle frajdy, co wyginanie się w rytm muzyki.
Pozdrawiam Was serdecznie!

piątek, 26 kwietnia 2013

Women's Health!

Wstałam o 9 i nawet bez śniadania pobiegłam do kiosku. Uśmiechnęłam się na widok nowiutkiego egzemplarza Women's Health :). Sprzedawczyni już mnie kojarzyła, ponieważ pytałam się wcześniej o to czasopismo. Korzystając z pięknej pogody usiadłam na ławce i dokładniej przyjrzałam się artykułom. Na samym początku zdziwiłam się bardzo, ponieważ zawsze gdy kupuję gazetę, sprawdzam najpierw ile ma stron. Tak chciałam zrobić tym razem, przewróciłam na ostatnią stronę i ukazał mi się tekst do góry nogami. Z początku myślałam, że mój egzemplarz został źle wydrukowany, ale szybko okazało się, że właśnie patrzę na dodatek urodowy. 
Nie zdążyłam jeszcze przeczytać wszystkiego, ale bardzo podoba mi się format i oprawa graficzna. Te artykuły, które już przeczytałam, są naprawdę interesujące i napisane w zrozumiały sposób. Jak dla mnie kciuk do góry. My już sobie poczytałyśmy, a Ty zamierzasz?
Pozdrawiam! 
D. 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Trening z Shape!

Już jakiś czas temu pisałam, że planuję trening z Shape'a. W kwietniowym wydaniu na stronie 68 znajduje się Trening 2. O co w nim chodzi? Jest to trening kardio, który przewiduje utratę około 500 kcal i  trwa dokładnie 45 minut (badania przeprowadzono na kobiecie ważącej 70 kg). Ćwiczenia można wykonywać na urządzeniach kardio (ja wybrałam bieżnię), lub na dworze korzystając z odpowiedniego sprzętu do mierzenia prędkości i czasu. Ja swój trening wykonałam 24.04 i straciłam 360 kcal. Mniej niż zakładała redakcja, ale wiem że to była moja wina. Zanim zaczniemy ćwiczyć, powinniśmy dokładnie zapoznać się z instrukcją. Jest czas przeznaczony na rozgrzewkę i cool down, dlatego sami nie musimy się o nic troszczyć, wystarczy postępować zgodnie z podanymi informacjami. Trening przewiduje zarówno marsz, bieg, jak i sprint. Czasem wymaga od nas wysiłku w postaci wspinana się pod górkę. Ze względu na moje problemy z kolanami i dyskomfort który czułam podczas gdy bieżnia była nachylona, postanowiłam nie słuchać się do końca instrukcji i nie osiągać maksymalnej prędkości i nachylenia. Zmniejszyłam też dwa razy prędkość i zamiast biegać 13 km/h biegałam 10,5 (ta część trwała w sumie 10 minut) i kiedy miałam przez 1 minutę biegać z prędkością 14 km/h to biegałam z prędkością 13 km/h. Oprócz tych zmian wykonywałam ćwiczenia zgodnie z instrukcją, ale to nie zmienia faktu, że straciłam o 140 kcal mniej, niż zamierzałam. Czy jest mi przykro? Nie, ponieważ na początku wątpiłam, czy w ogóle mi się uda :). Kiedy zeszłam z bieżni pot ze mnie spływał, bluzka była mokra, a nogi były jak z waty. Cudownie się czułam przez resztę wieczoru. Zamierzam robić sobie taki trening minimum raz w tygodniu i porównywać efekty. Zobaczymy co z tego wyniknie. 
Po treningu byłam czerwona jak burak! Macie dla porównania zdjęcie - po prawej jak moja cera wygląda na co dzień (troszeczkę rozjaśniona przez mocne słońce, ale ogólnie jestem bardzo blada) i po lewej, 30 minut po treningu :). 

Już wiem, że mam bardzo duży problem, żeby się ujawnić, nawet tutaj całkiem porządnie okroiłam swoją twarz. Niestety mam okrągłą buzię i nie ważne ile będę ważyć, to zawsze tak będzie. Wiem to, ponieważ jestem bardzo podobna do taty, a on pomimo tego, że jest naprawdę chudziutki, to wciąż ma twarz jak pełnia księżyca :). 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
D. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Zdjęcie

Mam 3 minuty do wyjścia z domu, ale mam tak ogromną satysfakcję, że nie mogłam się oprzeć i dodaję nową notkę na bloga :). Jeżeli nie wiecie, jak sobie poprawić humor, to załóżcie spodnie z ubiegłego sezonu letniego i przekonajcie się, że bez paska się nie obędzie! Spodnie odstają, a ja jeszcze musiałam się wygiąć, żeby zrobić sobie zdjęcie, więc na żywo jest jeszcze lepiej :)

No i żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr - moja dzienna porcja jedzenia. Jak widzicie, całkiem normalny polski obiad, do którego dokroję jeszcze pomidora, bo nie było czasu na robienie surówki.
  Udanego poniedziałku!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Jak nie przytyć w nowej pracy?

Ostatnimi czasy coraz częściej czytam Shape'a. Oczywiście irytuje mnie ilość reklam, ale to nie zmienia faktu, że mogę wyczytać z niego sporo ważnych i przydatnych informacji. 
Jeden z bardziej zapadających mi w pamięć artykułów dotyczył sytuacji, w których jesteśmy bardziej narażeni na przytycie. Do takowych należy dostanie nowej pracy. Nie będę udawać dietetyka, ponieważ nim nie jestem, ale odkryłam kilka sposobów (bardzo oczywistych, ale wymagających planowania), żeby nie przytyć od moich nowych obowiązków. 
Po pierwsze - proszę bliskich o pomoc. Wczoraj pracowałam od 15 do 21. Dzisiaj ciągnęłam 10 godzin, a jutro mam 12. Nie mam więc czasu, żeby szykować sobie jedzenia, dlatego poprosiłam mamę, aby zrobiła zdrowe zakupy - owoce, warzywa, ciemne pieczywo, oraz ugotowała obiad (zwykle to ja gotuję). Wczoraj wieczorem wróciłam do domu po 22, więc umyłam się, zapakowałam obiad na dzisiaj do pracy i obejrzałam kawałek filmu. Dzisiejszy wieczór spędziłam podobnie, ale zamieniłam telewizor na komputer :).
No i właśnie doszłam do drugiego punktu. Nie kupuję śmieciowego jedzenia, cały prowiant zabieram ze sobą! W domu wydzielam sobie racjonalne porcje i od razu przewiduję godzinę posiłku. Nie dokupuję nic w innych sklepach. Jedynym wyjątkiem są dni, kiedy naprawdę nie mam możliwości zrobienia sobie posiłku, lub mam ochotę na porcję świeżych warzyw. Wtedy właśnie wybieram Salad Story
Dlaczego dużo wcześniej ustalam sobie godziny posiłków? Dzięki temu mam stały grafik dnia. Poza tym jestem pewna, że nie zjem zapasów na cały dzień w ciągu pierwszych dwóch godzin pracy. Dzięki temu, że jestem zawsze przygotowana, to nie stresuję się, że szefowa przyłapie mnie na zamknięciu sklepu na więcej niż 5 minut, bo muszę latać po galerii handlowej i stać w kolejkach w poszukiwaniu jedzenia. Dzięki temu, że dość często mam klientów, przy których nie mogę jeść, to spożywanie posiłku zajmuje mi bardzo dużo czasu, dzięki czemu szybko się najadam i dłużej nie odczuwam głodu. Ostatnią ważną rzeczą jest picie wody. Dziś miałam 1,5 l butelkę i postanowienie, że o 20:00 będzie ona pusta (udało się ;-).
To by było na tyle, jeżeli chodzi o moje żywienie się. Przez napięty grafik trochę trudniej mi znaleźć czas na ćwiczenia, ale mimo to zawsze staram się ćwiczyć minimum 3 godziny tygodniowo na siłowni, plus zamieniłam auto na komunikację miejską, wybieram sobie dłuższe trasy, tak żebym mogła się przespacerować. W pracy cały czas szukam sobie zajęcia - wycieranie kurzy, zamiatanie, mycie podłogi, liczenie towaru. Dzięki temu zabijam nudę, nie myślę o jedzeniu i spalam więcej kalorii, niż gdybym tylko siedziała. Jeżeli znacie jeszcze jakieś sposoby, aby nie przytyć w nowej (nudnej...) pracy, to chętnie je sobie poczytam :). 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dzięki za śledzenie! 

Pure - promocja!

UWAGA! Jeszcze tylko dzisiaj w klubie Fitness Pure w Renomie do godziny 20 możecie skorzystać  z promocji na roczny karnet! Wpisowe to teraz tylko 50zł, a cena karnetu wynosi 89zł. Tradycyjnie za karnet zapłaciłybyście 125zł, a za wpisowe 120zł. Cena obejmuje siłownie i zajęcia fitness:)
P.S. Jak coś to pytajcie, czy jest Sara.

czwartek, 18 kwietnia 2013

:)

Jak wykorzystujecie piękną pogodę? Ja wybieram się na dłuższe i częstsze spacery z psem :). Powoli w warzywniakach zaczyna się robić coraz bardziej kolorowo i naturalnie. Uwielbiam nowalijki gruntowe! Gdy przychodzi wiosna i lato, to mogę jeść same owoce i warzywa. Zdradziłam Wam już, że nie mam problemu z przestrzeganiem zasady warzywa lub owoce 5 razy dziennie. Ostatnio do mojej torebki wpadł woreczek z suszoną żurawiną i mimo tego, że zawiera sporo cukru, to i tak wybieram ją zamiast batona. Od jakiegoś czasu zaczęłam zdrowiej się odżywiać. Nie wiem, czym to jest spowodowane (nie robiłam sobie żadnych obietnic, tak wyszło). Nie mówię, że wcześniej jadłam jakoś tragicznie, ale w ciągu ostatniego tygodnia trzy razy jadłam rybę! Wcześniej było to mniej więcej raz na miesiąc... Zmiany są drobne i naturalne. Może to słonko za oknem tak dobrze na mnie działa?  :)

Odkąd zaczęłam pracę, to przywiązuję dużą wagę do tego, żeby mieć przygotowany obiad lub drugie śniadanie, w zależności od tego, na którą mam zmianę. Zdjęcie które jest poniżej przedstawia mój obiad, który nie wygląda zbyt apatycznie, ale jest to zwykły kotlet mielony, ziemniaki i ogórek kiszony. Mam specjalny plastikowy talerzyk przeznaczony do pakowania właśnie porcji obiadowych.
Nie mogę jeść, kiedy w sklepie są klienci, dlatego zjedzenie tego obiadu zajęło mi 40 minut - cały czas musiałam wychodzić i pilnować, czy nikt nie przyszedł. Tak samo wyglądało spożywanie jabłka. Ostatnio przez przypadek wychodzi mi zasada pięć posiłków dziennie :). 

Oczywiście w tym tygodniu byłam już na siłowni. W poniedziałek na zajęciach na dużych piłkach fit ball), a wczoraj na Zumbie. Planuję jeszcze trening w piątek i może w niedzielę, zaraz po pracy.
Znowu mam wrażenie, że poprawiła mi się kondycja, dlatego chciałabym spróbować w niedzielę wykonać trening na bieżni, który proponuje Shape. Zobaczymy czy dam radę, z pewnością trochę lepiej opiszę o co chodzi, kiedy już wykonam to ćwiczenie. 
Wydaje mi się, że ostatnio moja waga mogła troszeczkę spaść, ale nie chcę się jeszcze ważyć, mierzyć, ani dodawać zdjęć. Powoli uczę się, że tutaj nie chodzi o mój wygląd, ale o moje zdrowie, samopoczucie i kondycję. Chcę być fit, aby być najlepszą wersją siebie :)
Pozdrawiam! 

piątek, 12 kwietnia 2013

Kwestia wyboru.

Cześć wszystkim :)
Bardzo ciężko jest znaleźć dziewczynę która nigdy nie była na diecie. Nie mówię, że takie nie istnieją, ale sami przyznajcie, że codziennie ktoś wokół Was mówi "sorry, jestem na diecie", lub "a ile to ma kalorii?". Rzucamy się w szalony wir odchudzania, czytamy mądre artykuły na temat zdrowego jedzenia, diety cud, najlepszych ćwiczeń i tym podobnych rzeczy. Ale do czego dążymy? Jaki mamy cel, ideał? 
Czy chciałabym wyglądać tak?
http://specificlady.pinger.pl/
Lub tak?

http://specificlady.pinger.pl/
ABSOLUTNIE NIE! 
Kiedy miałam jakieś 16 lat odkryłam film, a później książkę - Stowarzyszenie Wędrujących Jeansów. W rolę Bridget Vreeland wcieliła się Blake Lively. Bridget i Lena, to moje dwie ulubione bohaterki, ale to figura Bridget sprawiła, że zapisałam się do licealnej drużyny piłki nożnej :).
https://www.google.pl/

https://www.google.pl/

https://www.google.pl/
Blake Lively, Alexis Bledel, America Ferrera, Amber Tamblyn. 

https://www.google.pl/

https://www.google.pl/
To właśnie Blake, która również wcieliła się w chyba jej najpopularniejszą postać Serenę van der Woodsen, jest moją idolką jeżeli chodzi o figurę. Wiem, że mogę tylko o takiej marzyć - mam większy biust, szerokie biodra, ale mogę zrobić naprawdę więcej, aby być lepszą wersją siebie! 
Moja droga S. zawsze powtarza mi, że nie ważne czy ktoś ma krzywe nogi, długi tułów czy szerokie barki. Chodzi o to, aby pracować nad własnym ciałem i uzyskać zadowalające nas efekty. Dlatego Drogie Panie i Szanowni Panowie! Zabieramy się do pracy i walczymy o piękne, wakacyjne sylwetki!

wtorek, 9 kwietnia 2013

9.04.

Witam wszystkich :)
Dzisiejszy post zostanie podzielony na kilka części. Pierwsza dotyczy oczywiście zdrowego stylu życia.
Moja mama jest dla mnie wielkim motorem do działania. Od dwóch tygodni codziennie na kolacje je sałatki.  Wczoraj wróciła do domu z podróży i zaproponowała mi, że skoro ona robi to dla siebie, to czy ja nie miałabym ochoty się dołączyć. Oczywiście powiedziałam tak. Moja dzisiejsza kolacja zawierała sałatę krojoną, gotową do spożycia po otwarciu opakowania, rukolę, pomidora, trochę cebuli, łososia i uprażonych ziarenek słonecznika. Wszystko zalałam kefirem 0%. Pycha! I jakie zdrowe! Oczywiście zanim zjadłam kolację, to straciłam parę kalorii na siłowni. Godzina ćwiczeń sprawia, że czuję się wyczerpana i niesamowicie głodna, ale również zadowolona i usatysfakcjonowana :). 
Dostałam pracę w centrum miasta! Niedaleko jest miejsce, gdzie można napić się świeżo wyciskanych soków. Sympatyczna pani na naszych oczach wyciska owoce i warzywa. Moja dzisiejsza porcja witamin zawierała grejpfruta, pomarańczę, jabłko i marchew. Tak pysznego soku nie piłam od wieków. Obiecuję sobie, że jeżeli tylko nie będę miała całej dniówki, to będę chodzić na tą przekąskę. 
Kocham warzywa i owoce, codziennie staram się jeść pięć porcji i bardzo rzadko mi to nie wychodzi. 

Kolejny temat to pielęgnacja. Mam bardzo słabe paznokcie, bardzo ciężko mi je zapuścić. Zwykle obcinam je na krótko i poprawiam pilniczkiem nierówności. Ostatnio odkryłam, że w internecie dużo się mówi o odżywce Eveline. Spróbowałam i nie pożałowałam. Paznokcie nie są jeszcze bardzo długie, ale trzy dni temu skróciłam je odrobinę i nadałam im nowy kształt. Odżywki używam od dwóch tygodni i zapewniam Was, że od roku nie zapuściłam moich paznokci na taką długość, bez żadnych niedoskonałości. Kiedy chciałam mieć długie paznokcie, to po prostu pokrywałam je ciemnym i dobrze kryjącym lakierem, aby nie było widać jak bardzo są rozdwojone.

 W niektórych paznokciach delikatnie odbija się zarys mojej głowy :)
Na paznokciach mam lakier Inglot nr 174. 

Ostatni temat, jaki bym chciała poruszyć, to ujawnienie się. Coraz bardziej zastanawiam się, czy nie stworzyć oficjalnego bloga na YouTube podpisanego moim imieniem i nazwiskiem. Blog, a raczej Vlog miałby dotyczyć mojej przygody w USA. Chcę uwiecznić te chwile, a coś czuję, że zdjęcia nie będą już dla mnie aż tak satysfakcjonujące :)

Pozdrawiam Was serdecznie!
D. 

piątek, 5 kwietnia 2013

Powrót.

   Nie potrafię wyjaśnić swojego zachowania, ale ostatni czasy za każdym razem, kiedy chciałam napisać nową notkę, coś mnie od tego odpychało. Sama nie wiem dlaczego. Zwykle tracimy zapał, kiedy dzieje się źle i przytrafiają nam się niepowodzenia. U mnie nie było takiej sytuacji. Zacznijmy od początku!
   Zdałam pierwszy semestr na Politechnice Wrocławskiej - kierunek technologia chemiczna. Podbiłam legitymację i więcej nie pokazałam się na zajęciach :). Teraz czekam cierpliwie, aż mnie wyrzucą. Zaraz posypią się opinie o ECTSach, ale ja BARDZO poważnie myślę o studiach zaocznych. Od trzech tygodni szukałam pracy, w końcu się coś ruszyło! Jutro idę na całodniowe szkolenie, ponieważ pomyślnie przeszłam pierwszy etap rekrutacji. Dowiem się, jakie potencjalne obowiązki na mnie czekają, ale nie nastawiam się szczególnie na tą posadę. Jeżeli podpisałabym umowę, stałabym się pracownikiem naprawdę dużej korporacji. O tym w czym mi to przeszkadza napiszę w kolejnym akapicie :). Może Was to zdziwi, ale najbardziej chciałabym pracować w KFC. Fakt, byłabym narażona na te nieziemskie (strasznie niezdrowe i hodowane najprawdopodobniej w złych warunkach) kurczaki. Dlaczego tak pospolity fastfood spełniałby moje oczekiwania? Blisko od domu, dobra stawka godzinowa, możliwość pracy okresowej, czyli to wszystko czego szukam w jedynym miejscu!
   Mam wrażenie, że jestem niesamowitą szczęściarą :). Uwielbiam USA. Spędziłam już trochę czasu za Wielką Wodą i bardzo tęsknię za tym miejscem. W tym roku aplikowałam do pracy w USA i dostałam się! Spędzę wakacje w buszu, a później zobaczę całe wschodnie wybrzeże, być może nawet kawałek zachodniego! Nie chcę pisać nic więcej o okolicznościach wyjazdu, ponieważ jeżeli napiszę zbyt dużo, to będzie mnie można odszukać, a ja przecież chcę pozostać Anonimową osobą. Dodam tylko, że będę musiała wymyślić jakiś dobry plan z moją umową z Fitness  Academy. Bardzo prawdopodobne, że będę musiała odsprzedać komuś moją kartę, a szkoda by mi było, ponieważ z okazji promocji płacę mniej, niż za tradycyjny karnet i mam zagwarantowaną niezmienność tej ceny. Być może zawieszę kartę na miesiąc, a za kolejne dwa miesiące zapłacę z góry i nie będę jej używać, lub umówię się z kimś, że przejmie moją kartę, ale tylko na dwa, trzy miesiące (jeżeli znacie kogoś, kto ma blisko do Korony i byłby chętny, to chętnie to omówię np. drogą mailową). W USA będę miała dostęp do ścianki wspinaczkowej, nart wodnych, kortów tenisowych, boisk i do koni! Całkiem nie źle, prawda?! Jak sami rozumiecie, ciepła posadka za biurkiem nie współgra z moimi planami wakacyjnymi. 
   Jedynym większym niepowodzeniem było moje wyzwanie dotyczące biegania do pierwszego dnia wiosny. Nie podołałam, ale nie myślcie, że zupełnie przestałam ćwiczyć! W tym samym czasie w FA pojawiły się nowe zajęcia, np. salsa, czy zumba. Spróbowałam też fitballu, zaczęłam robić ćwiczenia siłowe, czyli po prostu postawiłam na nowości. Skorzystałam nawet z okazji i byłam na Nocy z Zumbą w SkyBowling. Ćwiczenia w strefie cardio przez pewien czas bardzo mnie nudziły, a nie chciałam zniechęcić się do siłowni i całkowicie przestać na nią chodzić. Po miesięcznej przerwie od strefy cardio powróciłam wczoraj - ćwiczyłam przez 45 min. na bieżni, rowerku i orbitreku, zrobiłam też trochę ćwiczeń siłowych. Po krótkiej przerwie pobiegłam na zumbę, która stała się moją nową miłością :). Dziś też byłam na siłowni, również w strefie cardio i robiłam dokładnie to, co wczoraj.
   Moje wymiary nie uległy żadnym zmianom. Myślę, że mój organizm przyzwyczaił się do nowej dawki ruchu i nie robi to na nim wrażenia, ale co z tego?! Czuję się świetnie sama ze sobą, właściwie już nie mam kompleksów. Jeżeli schudnę - super, jeżeli nie - przecież i tak mam już świetną kondycję! 
   Pozdrawiam tych wszystkich, którzy dotrwali do końca!
   Na dzisiaj Amen :)