piątek, 31 maja 2013

31/05

Ostatnio ciągle marudzę, ale jakoś tak się wszystko wokół mnie układa, że nigdy nie mam czasu na dobre treningi! Miałam teraz pięć dni wolnych od pracy, teraz mam wolną chwilę i chcę iść na trening, ale mój leń podpowiada mi "odpuść sobie, spałaś cztery godziny, od ósmej do dziewiętnastej byłaś na nogach, nie wysilaj się tak bardzo". Z przyjemnością bym odpuściła, ale zwyczajnie nie mogę! Jeżeli dzisiaj nie pójdę na siłownie, to znaczy że już w ogóle nie wybiorę się w tym tygodniu, bo cały weekend pracuję!
Nie piszę już nic więcej, idę po świeżo wyprany dres i jadę na siłownie. Wieczorem (o ile będę miała siłę :-) dodam krótki edit, czy się udało!
P.S. 
Na zajęciach TRX idzie mi już całkiem nieźle, najgorzej było pierwszy raz po przerwie.

czwartek, 23 maja 2013

Irytacja!

Irytuje mnie fakt, że mając jeden konkretny cel i pracując nad nim tracę to, co już wcześniej osiągnęłam! O co chodzi? Chodziłam na zajęcia TRX przez kilka miesięcy, miałam już dobrą formę i wykonywałam poprawnie ćwiczenia. Wymagało to wiele wysiłku, ale zaraz po treningu czułam się fantastycznie. Od niedawna skupiłam się bardziej na ćwiczeniach na bieżni - trenowałam z instrukcją, którą załączył Shape, lub robiłam sobie bardziej intensywne treningi, np. zwiększając średnią prędkość z którą biegam lub dodając nachylenie. Wydawało mi się, że moja kondycja ma się świetnie! Zaraz po treningu kardio szłam na maszyny, aby ćwiczyć mięśnie nóg, rąk i pleców. Wydawało mi się, że zmierzam w dobrym kierunku, ale wczoraj mama poprosiła mnie, żebym po długiej przerwie poszła z nią na zajęcia TRX. Zgodziłam się, a teraz nie mogę swobodnie usiąść! Uświadomiłam sobie, jak dużo dają mi te zajęcia i nie ważne, czy mi się podobają, czy nie: MUSZĘ NA NIE CHODZIĆ, bo różnica jest olbrzymia! Sama nigdy nie będę w stanie ułożyć sobie treningu, jaki zapewnia mi profesjonalna instruktorka. Zgadzam się, ostatnio dużo pracowałam i miałam mniej czasu na siłownię, ale to nie zmienia faktu, że się starałam. Okazuje się jednak, że moje ciało bardzo szybko zapomina tego co się nauczyło, traci mięśnie i siłę. Jestem zła na siebie, że pozwoliłam sobie na taką stratę! Jak to możliwe, żeby moja 41-letnia mama radziła sobie lepiej ode mnie?! Cały przyszły tydzień mam wolny, ale już wiem, nad czym będę musiała w nim popracować.
Nie dajcie się i ćwiczcie dalej!
:)

piątek, 17 maja 2013

Spacerowa trasa i pierwsze wrażenia o Slim Coffee :)

Wczoraj również spacerowałam :). Pobiłam trochę swój rekord, ponieważ najpierw przeszłam odcinek z Katedry do rynku i z powrotem, a później z ulicy Długiej przez Szczepin, na Kozanów, by skończyć  w Magnolii. W sumie na podstawie mapy w Google szacuję, że zrobiłam około 17 kilometrów! Oczywiście byłam też na 30 minutowym spacerku z psem, więc tak jak wcześniej wspominałam - lubię chodzić i korzystać z pięknej pogody :).  
Część mojej trasy. Towarzyszyła mi B. 

Jeżeli chodzi o testowanie kawy, to rozpoczęłam Od Slim Coffee Gold Carmel.
Zacznę najpierw od minusa, czyli opakowania. Lubię kawy, które są zamknięte w słoiczkach, ponieważ są łatwiejsze w przechowywaniu, trudniej mi rozsypać kawę i wiem że są szczelne, dlatego smak i aromat nie ulecą tak szybko. Moja kawa jest zapakowana w ten sposób:

Oczywiście szybko znalazłam rozwiązanie i zamknęłam opakowanie dość szczelnie klipsem do papieru :). Kiedy rozcięłam woreczek pierwsze co mi się rzuciło w nos, to fantastyczny zapach. Gotowy napój również miał fantastyczny aromat i naprawdę dało się odczuć smak karmelu. Walory smakowe oceniam bardzo dobrze! Kawę wypiłam z dodatkiem mleka (bez cukru) do śniadania. Przed przyrządzeniem zawartość dokładnie wymieszałam, ponieważ składniki nie były wymieszanie równomiernie.  




Zdaję sobie sprawę, że od samego picia kawy Slim Coffee nie zrzucę nagle 15 kilogramów, ale mam zamiar sprawdzić, czy jej działanie będzie pomocne przy aktywnym trybie życia i oczywiście, przy zdrowej diecie :).
Pozdrawiam!
D.

czwartek, 16 maja 2013

Slim Coffee

Ostatnio wspominałam, że będę testować produkt i pisać recenzje na blogu. Dziś szybko pochwalę się paczką, którą otrzymałam kilka minut temu :).
Testowanie zaczynam jutro, wtedy też dodam posta z opisem produktu i moich pierwszych odczuć smakowych.
Pozdrawiam, zapraszam na zdjęcia, a ja lecę na siłownie razem z S.!

 
 

środa, 15 maja 2013

Nowe małe zmiany :)

Odkąd zauważyłam, że przejście 3 kilometrów sprawia mi trudność - nie pod względem kondycji, ale lenistwa, bo przecież zawsze można podjechać autem - odstawiłam auto na parking pod domem i kupiłam kartę na komunikację miejską.
W mojej rodzinie pierwsze auto pojawiło się 5 lat temu, kolejne (moje) nie całe 3 lata temu. Od tego czasu rozpieszczamy się wożeniem po mieście i zanieczyszczaniem środowiska. Od ponad miesiąca dużo częściej korzystam z komunikacji miejskiej. OK, trzeba wyjść trochę szybciej z domu, za to możemy w autobusie poczytać książkę, czy też przysnąć, gdy jesteśmy zmęczeni.
Ja wczoraj pokonałam na nogach dystans około 6 kilometrów. Spotkałam się z koleżankami, pochodziłyśmy po mieście, później do parku, następnie poszłam do jednej babci, żeby na koniec dnia odwiedzić kolejną. Czułam się fantastycznie! Kiedyś zawsze kiedy chodziłam, to miałam muzykę w uszach i nie myślałam o niczym. Wczoraj zrezygnowałam z podkładu muzycznego i rozmyślałam nad moimi zadaniami na najbliższy czas. Nie jest mi łatwo, mam dość ambitne plany, ale mimo wszystko wydaje mi się że sprostam wymaganiom i jakoś dam radę :).
Oprócz tego mam małe postanowienie - przez najbliższy miesiąc będę korzystała z windy tylko wtedy, gdy będę miała naprawdę ciężki bagaż, w innym wypadku wybieram schody. Moja babcia mieszka w starym budownictwie na 4 piętrze, więc mieszkanie znajduje się na wysokości 6 piętra w normalnym budynku. Od dziecka wchodziłam tam po schodach i nie miałam z tym żadnego problemu. Mimo że teraz mieszkam na 4 piętrze, to patrząc na schody ogarnia mnie taki leń, że od razu korzystam z guzika windy. KONIEC Z TYM! Od dziś chodzę na nogach :)

niedziela, 12 maja 2013

Plany na przyszły tydzień.

Na samym początku chciałabym się pochwalić, że dostałam wizę i mój wyjazd jest pewny na 100% :). Nie ma już odwołania! Jeszcze pięć tygodni i będę za Oceanem. Nie mogę się już doczekać!
Jeżeli chodzi o sprawy blogowe, to dostaję ostatnio propozycje współpracy. Póki co zdecydowałam się na jedną, która podobno ma pomóc mi schudnąć. Nie zdradzę jeszcze o co konkretnie chodzi, ale zostałam poproszona o przetestowanie produktu i wystawienie mojej subiektywnej oceny. Właśnie fakt, że mam wydać moją prawdziwą opinię zadecydował, że chętnie podejmę takie wyzwanie. Testy będą trwały jeden miesiąc, paczka ma być przygotowana na początku najbliższego tygodnia i już się nie mogę doczekać, kiedy do mnie dotrze!
Ponieważ bardzo dużo ostatnio pracowałam - w ciągu pierwszych 10 dni maja przepracowałam 59 godzin, a miesięcznie mam około 116 - to nie miałam w ogóle czasu na ćwiczenia na siłowni. Dodatkowo wypadł mi wyjazd do Warszawy i to w ogóle pokrzyżowało mi wiele planów. W tym tygodniu będę mieć w sumie 4 dni wolnego, więc bez problemu znajdę czas na treningi :).
Ogromnym pocieszeniem jest fakt, że nie ćwiczyłam dwa tygodnie, a waga nie podniosła się do góry. Oznacza to, że mam naprawdę duże szanse obyć się bez efektu jojo. 
Do mojego wyjazdu zostało trochę więcej niż miesiąc, więc mam nadzieję, że uda mi się zrzucić jeszcze kilka centymetrów.
Pozdrawiam,
D.

poniedziałek, 6 maja 2013

Słówko wyjaśnienia :)

Ostatnio jestem zabiegana i zalatana :). Wczoraj pierwszy raz włączyłam komputer od czwartku! (mamy poniedziałek). W piątek miałam wolne, w sobotę też miałam spędzić w domu, na siłowni i nad książkami, ale spędziłam w pracy... Co się robi w wolny piątkowy wieczór? Imprezuje! Tak, poszłam na imprezę, wróciłam do domu o piątej nad ranem, a o 9:30 wstałam i szykowałam się do pracy... Bardzo zabawne, najpierw śpij 4,5 godziny, a później pracuj do 21 :). W sobotę położyłam się spać o 22 i chyba po 5 sekundach już spałam. W niedzielę wstałam wcześnie i znowu do pracy na 10 godzin. Myślicie, że dzisiaj mam wolne? No to się mylicie. Idę na 15 do 21. Jutro też miałam pracować, ale dziewczyny się zlitowały, więc do Warszawy jadę prosto z domu, a nie z pracy i będę tam o bardzo przystępnej godzinie. Moja kochana M., z którą chodziłam do liceum przenocuje mnie u siebie, pewnie napijemy się wieczorem Malibu i powspominamy dobre czasy :) (tak wiem, podczas diety powinno się eliminować tuczący alkohol, ale kto czyta mojego bloga ten wie, że niczego sobie nie odmawiam, co najwyżej ograniczam!). W środę wizyta w ambasadzie, a w czwartek znowu praca od 9 do 21. Zaraz zjem śniadanie i pobiegnę chociaż na chwilę na siłownie, bo inaczej się nie uda mi zmieścić żadnego treningu do piątku! 
Do moich osiągnięć na ten tydzień dodam fakt, że byłam przez 3 dni u babci (ze względu na psa, nie chciałam żeby była zbyt długo sama w domu) i nic nie przytyłam! To naprawdę jest dla mnie OLBRZYMIM sukcesem :)
Pozdrawiam!

Edit:
Dostałam małą prośbę, od Azime, aby dodać zdjęcie mojego chomika śpiącego w skarpecie, więc dodaję :)
Gdy pierwszy raz to zobaczyłam od razu zaczęłam ją ratować, żeby się nie udusiła, ale Pusia bardzo to lubi i już od 2 miesięcy dzień w dzień śpi w swojej/mojej ciepłej skarpetce!

środa, 1 maja 2013

Wymiarowe postępy.

Witam wszystkich bardzo serdecznie :). Pewnie większość z Was jakoś świętuje wolne od pracy. Ja niestety muszę iść jutro do pracy, za to mam wolne 3 i 4 maja. Tak jak obiecywałam w ostatnich postach, dodaję moje wymiary.

Dzisiejsze:                                      Z samego początku:
Wzrost: 161 cm                                   Wzrost: 161 cm
Waga: 62,4         -2,5                           Waga: 64.9
BMI: 23,9            -1,1                           BMI: 25              
Klatka: 86           -10 cm                      Klatka: 96
Pas: 69                -15 cm                     Pas: 84               
Uda: 92               -7 cm                        Uda: 99

W sumie zrzuciłam 32 cm :). Wiem, że moje odchudzanie jest bardzo powolne. Powinnam zamienić "zdrowo do celu" na "powoli do celu", ale mi właśnie o to chodzi! Zdarzyło mi się już wcześniej chudnąć dużo więcej w krótszym czasie, ale zawsze miałam efekt jojo. Odkąd prowadzę bloga powolutku dążę do swojego celu jakim jest 55 kg, ale wolę to robić wolno, aby dłużej cieszyć się efektem. 

Dodaję zdjęcia, chociaż moim zdaniem nie oddają jeszcze efektu. Żeby zobaczyć jakieś zmiany trzeba się dobrze przyjrzeć, ale to dlatego, że na brzuchu mam jeszcze bardzo dużo tkanki tłuszczowej - to moja najgorsza partia. Na co dzień widzę, że ciuchy są luźne, że znajomi mówią że schudłam, że waga pokazuje mniej :).



Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
D.