poniedziałek, 10 grudnia 2012

Przepis z gazety

Moim zamiennikiem dla łakoci stała się kawa. Z cukrem i mlekiem, dramat. Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to fakt, że aura za oknem mi nie sprzyja i mam ochotę zapaść w sen zimowy.
Dzisiaj miałam plan pójść na step, a potem może jeszcze na bieżnie. Gdy wracałam z uczelni moje auto zasypał śnieg i kiedy podniosłam wycieraczkę, aby wyczyścić przednią szybę to ją niechcący ułamałam. Padał śnieg i było ślisko, więc nie ryzykowałam jazdy na oślep. Na dodatek blisko był komisariat policji i nie uśmiechało mi się płacić mandatu. Wsiadłam w tramwaj i pojechałam na najbliższą stację, tam pan pomógł mi dobrać odpowiedni rozmiar, więc kiedy po godzinie wróciłam do mojego auta inny pan pomógł mi ją zamontować. Ogólnie z dzisiejszej akcji można by było zrobić krótką komedię, ale jestem zbyt wykończona żeby opisywać jak wyszłam na blondynę na stacji i jak niechcący poprosiłam o pomoc pijanych (ten miły pan sam się tak nazwał!) "kiboli" Śląska :).
Najważniejsze że auto jest już sprawne... Na siłownie dojechałam 50 minut spóźniona, na step nie zdążyłam, nie zabrałam też z domu słuchawek, więc nie miałam muzyki. Skończyło się na tym, że przez 25 minut ćwiczyłam na orbitreku i 30 na rowerku. Spaliłam 166 kalorii. Kiedy wróciłam do domu byłam głodna jak wilk, bo przez akcję z samochodem nie miałam jak zjeść, więc pochłonęłam całego, długiego, zielonego ogórka.
Za to rano wypróbowałam przepis z gazety o którym wspominałam wczoraj. Danie lepiej wyglądało niż smakowało, było po prostu przeciętne, bez żadnej rewelacji. Do papryki włożyłam małe pomidorki, mozzarellę, czosnek, polałam oliwą, posypałam pieprzem i ziołami prowansalskimi. Wszystko do piekarnika na 200 stopni aż się przypiecze. Chyba zbyt krótko piekłam, ale nie miałam więcej czasu, bo musiałam biec na uczelnię, poza tym i tak nie pamiętałam ani na ile stopni, ani na jak długo, bo nie mam tej gazety w domu (nazwy czasopisma oczywiście też nie pamiętam...).


3 komentarze:

  1. O jakie to fajne:) uwielbiam paprykę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę ten przepis wypróbować, bardzo lubię paprykę pod każdą postacią, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz jak przemyślałam sprawę, to najpierw podpiekłabym samą paprykę przez 10-15 minut w piekarniku, a dopiero potem wszystko powkładała i znowu do piekarnika. W chwili gdy czosnek był już złocisty to papryka dopiero zaczęła się marszczyć :)

    OdpowiedzUsuń