sobota, 2 lutego 2013

Koniec wyzwania 3!

Zasiadam przed komputerem, otwieram kalendarz... Wstyd i hańba! Oto co mi się nasuwa patrząc w moje notatki z kalendarza, lub ich brak. Zacznijmy od początku.
Rozpoczęłam wyzwanie i 3 stycznia zaczęłam dokładnie zapisywać swoją dzienną dietę. Notowałam WSZYSTKO aż do 21 stycznia, czyli trzymałam się nie całe trzy tygodnie. Podczas tego okresu bardzo starannie pilnowałam się, jeżeli chodzi o ćwiczenia, picie herbaty i zapisywanie ilości wypitej kawy. W międzyczasie zaczął się tworzyć bałagan na uczelni. Przez pierwszy tydzień ciągłych kolokwiów znajdowałam czas na regularne treningi - kosztem nauki oczywiście. Doszła jedna poprawka, kolejna... Zrezygnowałam z planu i zaczęłam siedzieć nad książkami. Czy to się opłaciło? Nie wiem, czekają mnie jeszcze trzy egzaminy na uczelni. Ciągle płaczę, mam napady złego humoru, rzucam się na słodycze i jedzenie. Mówiąc szczerze: jest źle. Nie przytyłam jeszcze, wciąż chodzę dwa razy w tygodniu do Fitness Academy, ale tylko tyle. Nie tyję i to jest najważniejsze, ale tylko czekam aż nagle zobaczę, że centymetr wskazuje zbyt wiele centymetrów. Wybaczcie mi jeszcze nieobecność do końca przyszłego tygodnia, a potem ruszam z kopyta! Nowe wyzwania, nowe oczekiwania. Zbliża się wiosna, a to oznacza letnie ubrania i wiem, że w tym roku będę się czuła zupełnie inaczej, kiedy się w nie ubiorę. Mama często powtarza mi, że już dawano tak dobrze nie wyglądałam w ciuchach. Cieszę się z tego bardzo! Przejdźmy jednak do punktów mojego wyzwania:
  • nie będę słodziła herbaty - WYKONANE;
  • będę wypijała jeden kubek zielonej herbaty i jeden kubek innej, dowolnej herbaty - WYKONYWANE W OKRESIE 3-21.01;
  • będę słodziła kawę jedną, płaską łyżeczką cukru (do kawy niestety nie potrafię sobie odmówić małej słodyczy) i nie będę piła jej więcej niż jeden kubek dziennie - WYKONANE;
  • słodycze mogę jeść co trzy dni, tylko w rozsądnych ilościach, daty będę starannie zapisywać w kalendarzu - ZUPEŁNA PORAŻKA;
  • będę sobie gotowała normalny obiad - WYKONANE (OBIADY NIE ZAWSZE BYŁY WYKONYWANE PRZEZE MNIE, ALE BYŁ TO PIERWSZY MIESIĄC OD NIE WIEM JAK DAWNA, KIEDY DZIEŃ W DZIEŃ MIAŁAM W DOMU NORMALNY OBIAD. NIEZASTĄPIONYM WSPARCIEM BYŁA MAMA).
Życzę Wam sinej woli, a już całkiem niedługo dodam moje zdjęcia "przed i po" - moja największa waga i to, jak teraz wyglądam :)

3 komentarze:

  1. Sesja jest zawsze najtrudniejszym momentem jeśli chodzi o zdrowe odchudzanie ;) wiem co mówię, przeżyłam ich 10. Niestety widać to po mojej wadze, ale dzielnie walczę. I Ty też daj z siebie wszystko, najpierw na uczelni, a jak się ogarniesz z uczelnianymi sprawami to w diecie. Trzymam kciuki :)
    Zapraszam do siebie: dziendobry88.blogspot.com dopiero zaczynam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie daj sie i przetrwaj ten trudny moment, a pozniej juz pojdzie z gorki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Głowa do góry! Jestem z Tobą i wierzę, że przebrniesz przez te chwilowe trudności. Dasz radę :) a jak będziesz miała ochotę po prostu z kimś porozmawiać, wyżalić się to ja zawsze jestem do dyspozycji :)

    OdpowiedzUsuń