wtorek, 13 listopada 2012

Postępy

Dziś zjadłam:
- trzy kromki chleba razowego w polędwicą, serkiem Almette i papryką,
- banana,
- batonika (źle),
- sałatkę domowej roboty z jogurtem, pomidorem i kurczakiem,
- kawałek salami hiszpańskiego (nie najlepiej, ale to czerwone mięso, a ja mam anemię),
- wypiłam dwie słodzone kawy (bardzo źle, ale jedną postawiła mi B. w zamian za pożyczoną sukienkę ;-).

Co dziś ćwiczyłam?
- 60 minut zajęć Latino w Fitness Academy (BOMBA! SZAŁ! ODJAZD!)
- pięć minut kręcenia moim nowym hula hoop w masującymi kuleczkami! No dobra, nie kręciłam, a uczyłam się kręcić. Dłużej nie mogłam bo ciągle mi leciało na podłogę, a na dole mieszkają sąsiedzi z czwórką małych dzieci i o 22 już mogą wymagać ciszy i spokoju :).

Co mnie boli?
- łydki, zwłaszcza gdy posiedzę bezczynnie przez 1.5 godziny, lub gdy schodzę po schodach. Dziwne, ale na tańcach nic a nic nie bolało!

Cytuję poznaną wczoraj (przemiłą) trenerkę:
Nawet żeby pokonać wielki dystans trzeba zrobić mały pierwszy krok. 

Zmotywujcie się!

1 komentarz:

  1. też od niedawna kręcę hula hopem z kuleczkami,wkrótce się przyzwyczaisz i nie będzie ci spadać :)

    OdpowiedzUsuń