wtorek, 22 października 2013

Do dzieła.

Witajcie moi drodzy. Należą się słowa wyjaśnienia, jeżeli zaglądaliście na mojego bloga o Stanach, to z pewnością wiecie, że wiele się u mnie dzieje. W USA miałam krótki okres, kiedy ważyłam ok 60 kg (tyle wychodziło, gdy przeliczałam te nieszczęsne funty...). Śmiało mogę powiedzieć, że moja waga waha się w ciągu dnia od 62, do nawet 64 kg (bardzo rzadko osiągam górną granicę, głównie po spotkaniach z przyjaciółmi, gdzie główną rozrywką jest jedzenie). Na mojej wadze domowej najczęściej pokazuje się jednak waga 63 kg, co jest dla mnie satysfakcjonujące. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale mam za sobą najcudowniejsze wakacje życia, studiuję w końcu coś, co mi się podoba i w czym mogę być dobra, przeżyłam kilka uniesień i czuję się piękna - jako kobieta.
Znalazłam nową pracę, podpisałam już umowę do czerwca i wydaje mi się, że jestem na najlepszej drodze do zorganizowania się. W końcu znajduję czas na treningi, dziś przyniosłam odpowiednią ilość jedzenia do pracy i obyło się bez kupowania fast foodów. Chcę wrócić o regularnego blogowania, ponieważ w końcu mam ku temu warunki! Stały internet, jedno miejsce zamieszkania na dłużej niż dziesięć dni - luksus. Plan na teraz jest taki:
1) Idę spać, bo padam po pracy, przede mną bogaty w zadania dzień.
2) Po zdrowym i sycącym śniadaniu ubieram dresy i idę na siłownie.
3) Na siłowni spalam min. 300 kcal na bieżni plus 100 kcal na innych maszynach. 
4) Przed jedenastą wracam do domu i zabieram się za porządki. 
5) O 13:30 jestem wolna, daję sobie pół godziny przerwy i od 14 uczę się biochemii. 
6) Wieczorem piszę sprawozdanie na blogu, z ilu punktów udało mi się wywiązać.
Jak sami widzicie blog ma mi pomóc motywować się na każdy z możliwych sposobów. Trzymajcie za mnie kciuki, w zamian ja również życzę Wam wszystkiego naj!

1 komentarz:

  1. Biochemia... Miałam ten przedmiot... Do teraz przechodzą mnie ciarki jak o nim pomyślę ;p

    OdpowiedzUsuń