niedziela, 7 października 2012
Dzień 20
Waga stoi, moja dieta leży... Wszystko spowodowane tym, że zaczął się rok akademicki, mój plan zajęć jest naprawdę zróżnicowany i muszę lepiej opanować godziny posiłków. Żeby było zabawniej, mama wróciła z wyjazdu i nawiozła mi w prezencie mnóstwo moich ulubionych słodyczy i kaloryczne zagraniczne jedzenie. O ile słodkości sobie odmawiam, o tyle przepysznej kiełbaski już nie umiem! Dodatkowo pomiędzy zajęciami mam bardzo dużo czasu wolnego i same pokusy. Jedna piekarnia, kolejna, popularne kawiarnie i centrum handlowe. Po jednym wykładzie wychodzę głodna jak wilk, a tu jeszcze wszechobecne zapachy. Wniosek? Konieczna jest wizyta u dietetyka. Moja mama wybiera się w listopadzie (sytuacja życiowa nie pozwala wcześniej). Poproszę ją o wsparcie, zapytam dietetyka które rady skierowane do mamy mogą zadziałać również na mnie. Niewątpliwym plusem jest to, że jeżeli moja rodzicielka będzie gotowała dla siebie, to chcąc nie chcąc będę jadła to samo co ona :-). To bardzo ważne, żeby pozostałe osoby nie rzucały mi kłód pod nogi. Kiedy jestem sama łatwo kontroluję zawartość lodówki, jem zdrowo bo tylko to znajdę w kuchni. Żeby było zabawniej, to ja gotuję dla rodziny, zbieram zamówienia i wykonuje je, spędzając dużo czasu w kuchni. Tak, tak. Siedzę przy stole, co chwilę mieszam mięso, piję kawę i uczę się analizy. Ciężkie jest życie gotującego studenta :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz