Ostatnio ciągle marudzę, ale jakoś tak się wszystko wokół mnie układa, że nigdy nie mam czasu na dobre treningi! Miałam teraz pięć dni wolnych od pracy, teraz mam wolną chwilę i chcę iść na trening, ale mój leń podpowiada mi "odpuść sobie, spałaś cztery godziny, od ósmej do dziewiętnastej byłaś na nogach, nie wysilaj się tak bardzo". Z przyjemnością bym odpuściła, ale zwyczajnie nie mogę! Jeżeli dzisiaj nie pójdę na siłownie, to znaczy że już w ogóle nie wybiorę się w tym tygodniu, bo cały weekend pracuję!
Nie piszę już nic więcej, idę po świeżo wyprany dres i jadę na siłownie. Wieczorem (o ile będę miała siłę :-) dodam krótki edit, czy się udało!
P.S.
Na zajęciach TRX idzie mi już całkiem nieźle, najgorzej było pierwszy raz po przerwie.